W Roku Rodziny ogłoszonym przez papieża Franciszka pragniemy powrócić do idei upamiętnienia dramatu rodziny Kózków po stracie córki. W Wał Rudzie, przy domu Kózków, na miejscu, gdzie leży kamień upamiętniający pożegnanie – opłakiwanie córki – chcemy postawić naturalnej wielkości rzeźbę odlana w brązie, aby upamiętnić to wydarzenie, a także stworzyć przestrzeń dla rodzin, które przeżywają podobne dramaty.
Opis rzeźby:
Pochylona matka, siedząca na naturalnym kamieniu obok domu, trzyma na kolanach martwe ciało córki. Głowa dziewczyny wsparta jest o przedramię matki, drugą ręką kobieta podtrzymuje ciało unoszone z ziemi. Głowa matki pochylona, twarz zafrasowana, wpatrzona w dziecko z miłością, żalem, ale i spokojem.
Załamany ojciec stoi obok, lekko pochylony nad ciałem córki, zasłaniając dłońmi twarz w geście rozpaczy i bezsilności płynącej z faktu, że nie ochronił swojego dziecka.
Tych, którzy chcieliby wesprzeć powstanie tego dzieła, prosimy o kontakt z kustoszem Sanktuarium.
Poniżej załączamy opracowanie autorstwa ks. psychologa dra Andrzeja Sułka pt. „Ojciec w żałobie. Aspekty psychologiczne żałoby ojca po śmierci dziecka na przykładzie Jana Kózki, ojca bł. Karoliny”:
Ojciec w żałobie. Aspekty psychologiczne żałoby ojca po śmierci dziecka na przykładzie Jana Kózki, ojca bł. Karoliny
Czy Jan Kózka, ojciec błogosławionej Karoliny może być symbolem ojca w żałobie?
Historia ludzkości i narodów, rodzin i indywidualnych osób pisze nieustannie księgę żałoby ludzkiej po stracie bliskich osób. Żałobę przeżywają osoby w różnym wieku, kobiety, mężczyźni, dzieci. Wyrazistą i interesującą część tej księgi stanowią rozdziały poświęcone żałobie przeżywanej przez ojców. Spotkamy tam znane postacie biblijne i literackie, historyczne i bezimienne.
- Żałoba u ojców w Biblii, historii i literaturze.
Na kartach Pisma św. znajdziemy kilka opisów żałoby przeżywanej przez ojców. Patriarcha Jakub pogrążył się w wielkim smutku, będąc przekonany, że jego syn Józef nie żyje. „Jakub rozdarł swoje szaty, a potem przepasał biodra worem i opłakiwał syna przez długi czas. Gdy zaś wszyscy jego synowie i córki usiłowali go pocieszać, nie słuchał pociech, mówiąc: Już w smutku zejdę za synem moim do Szeolu. I ojciec jego nadal go opłakiwał” (Rdz 37, 34-35). Wielki smutek napełnił Hioba, który utracił swoje dzieci: „Usłyszeli trzej przyjaciele Hioba o wszystkim , co na niego spadło, i przyszli, każdy z nich z miejscowości swojej (…) Skoro jednak spojrzeli z daleka nie mogli go poznać. Podnieśli swój głos i zapłakali. Każdy z nich rozdarł swe szaty i rzucał proch w górę na głowę. Siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, nikt nie wyrzekł słowa, bo widzieli ogrom jego bólu” (Job 2, 11-13). Król Dawid rozpaczał po doniesieniu mu o śmierci syna Absaloma, mimo, że ten wcześniej zbuntował się przeciw królowi: „Udał się do górnego pomieszczenia bramy i płakał. Chodząc tak mówił: „Synu mój, Absalomie! Absalomie, synu mój, synu mój! Kto by dał, bym ja umarł zamiast ciebie? Absalomie, mój synu, mój synu!. Joabowi zaś doniesiono: „Król płacze. Rozpacza z powodu Absaloma”. Tak więc zwycięstwo zmieniło się w tym dniu w żałobę dla całego ludu” (2 Sm 19, 1-3).
W historii Polski bodaj najbardziej znany ojciec opłakujący śmierć dziecka to Jan Kochanowski, a jego „Treny” na trwałe wpisały się do kanonu dziedzictwa kultury polskiej, a Jan Matejko namalował ten ból w obrazie „Kochanowski nad zwłokami Urszulki”.
Kiedy Niechcicom umiera syn Piotruś wydaje się, że to Barbara jest tą osobą, która przeżywa żałobę. Jednak dokładna lektura pokazuję, że nie umniejszając jej bólu, żałoba przez nią przeżywana była bardziej spektakularna, żałoba Bogumiła była niemniej dotkliwa, ale przeżywana bardziej wewnętrznie bez wyraźnych oznak zewnętrznego zachowania.
- Postać Jana Kózki, ojca bł. Karoliny i spojrzenie na jego przeżycia w kontekście śmierci córki.
Do tej księgi żałoby ojców w 1914 roku dopisał się Jan Kózka, mieszkaniec miejscowości Wał – Ruda w parafii Zabawa koło Radłowa, ojciec 16-letniej Karoliny, zamordowanej 18 listopada 1914 roku w lesie koło Wał – Rudy, odnalezionej na miejscu zbrodni 2 tygodnie później, beatyfikowanej przez Jana Pawła II 10 czerwca 1987 roku w Tarnowie.
Męczeńska śmierć bł. Karoliny odsłania również prawdę o dramacie jej ojca. W tym dramacie kryje się jego lęk w obliczu zagrożenia życia jego córki i jego własnego, dylematy moralne i podejmowane decyzje, wreszcie pytania i niepewność co do dalszego losu dziecka po rozstaniu się z nim, a w końcu prawda o śmierci dziecka, ból ojca podnoszącego z ziemi martwe ciało Karoliny, żałoba i niepokoje sumienia.
2.1. Historia Jana Kózki[1].
O wczesnych latach życia Jana Kózki niewiele wiadomo. Przyszedł na świat jako piąte, najmłodsze dziecko Stanisława i Katarzyny w przysiółku Śmietana w Wał Rudzie 1 lipca 1865 r. Rodzice byli ludźmi pobożnymi, pracowitymi, zgodnymi, prowadzili spokojne życie włościan, gospodarując na ośmiomorgowym gospodarstwie i wychowując dzieci w bogobojności, pracowitości, dyscyplinie i posłuszeństwie. Kiedy Jan miał 7 lat, umarł jego ojciec, a matka wyszła ponownie za mąż. Jednak drugi mąż doprowadził gospodarstwo do ruiny, sprzedał dom, wyjechał z żoną w swoje strony, a Jan rozpoczyna wtedy służbę u brata swojej matki, tam sumiennie pracuje przez 17 lat tylko za wyżywienie i skromny przyodziewek. Przywiązany do wujostwa odbiera dobre religijne wychowanie. Od dzieciństwa chętnie dużo się modlił, uczęszczał na nabożeństwa i należał do stowarzyszeń parafialnych. Był spokojnego usposobienia, raczej cichy, zamknięty w sobie, współczujący i chętnie pomagający innym, cechowała go duża odpowiedzialność za podjęte zobowiązania. Jego sylwetka osobista i moralna musiały budzić wielkie zaufanie i szacunek, skoro Tomasz i Teresa Borzęccy, najznakomitsza rodzina kmieca w Wał – Rudzie zgodzili się na ślub ich córki z ubogim sierotą na służbie. Ślub Jana i Marii miał miejsce w Radłowie 9 września 1890 r. Przez rok mieszkają i pracują u rodziców Marii, potem przeprowadzili się do swojego skromnego domu przy dwuhektarowym gospodarstwie. Pracują u siebie i „na zarobku”, z biegiem czasu powiększając gospodarstwo. Żyją we wzajemnej miłości i zrozumieniu, wytrwale i cierpliwie realizując powzięte zamiary. Jan postrzegany przez mieszkańców wioski jako człowiek łagodny i miłosierny, żył w zgodzie i życzliwości z sąsiadami, chętnie podejmował prace polowe u innych swoim koniem, biorąc niewielkie wynagrodzenie lub zupełnie bezpłatnie pomagał ubogim.
W domu Kózków przyszło na świat jedenaścioro dzieci, Karolina była czwartym dzieckiem, do 1914 r. urodziło się dziesięcioro dzieci, z których dwoje zmarło wcześnie, w dniu męczeństwa Karoliny Kózkowie mieli więc ośmioro dzieci w wieku od 19 do 2 lat, dwuletni wtedy najmłodszy syn zmarł dwa lata później, a kilka miesięcy po jego śmierci urodziła się jeszcze córka. Utrzymaniu i wychowaniu dzieci poświęcili najwięcej troski. Wychowywali dzieci w religijnej atmosferze, w surowej dyscyplinie religijno – obyczajowej, karności i w poszanowaniu autorytetów, aby przygotować je do życia twardego, jak życie rodziców. W wolnym czasie czytano zwłaszcza czasopism religijnych, omawiano niedzielne czy świąteczne kazanie, a w świąteczne popołudnia i zimowe wieczory zbierali się u nich sąsiedzi na wspólne modlitwy, śpiewanie pieśni maryjnych, postnych, kolęd, czytanie Pisma św. i żywotów świętych. Po śmierci Karoliny Jan i Maria głęboko i nabożnie przezywali tajemnicę męczeństwa swojej córki. Jan zmarł w opinii świętości w siedemdziesiątym pierwszym roku życia, 21 sierpnia 1935 r., jego żona rok później, 7 października 1936 r.
2.2. Śmierć Córki – 18 listopada 1914 r.
Początek pierwszej wojny światowej sprowadził wielką ofensywę rosyjską, która szerokim frontem parła na zachód. 10 listopada po południu oddziały austriackie opuściły Tarnów, a pierwsze patrole kozackie były w mieście kilka godzin później. 17 listopada wojska rosyjskie były już w Zabawie, Wał – Rudzie i całej okolicy, napełniając ludność wielkim lękiem i przerażeniem. Ludzie chroniąc siebie i dobytek kryli się wraz z końmi, bydłem, paszą w lesie na cały dzień, ukrywano chłopców z obawy przed rekrutacją do wojska, a dziewczęta z lęku przed gwałtami, o których pogłoski dotarły do wsi jeszcze przed carską armią. 18 listopada matka nie pozwoliła Karolinie pójść do kościoła, poszła z młodszą córką Teresą, Karolina z ojcem i młodszym rodzeństwem została w domu. Kiedy do domu wpadł żołnierz rosyjski, uzbrojony w karabin i broń białą, Karolina chciała cichaczem usunąć się sprzed jego oczu, ale tamten chwycił za klamkę drzwi i nie pozwolił jej wyjść. Terroryzując obecnych, chwycił ojca za gardło i krzyczał na niego uporczywie żądając wskazania wojsk austriackich.
Jan Kózka tak zapamiętał tamten dramatyczny poranek: „Dnia 18 listopada rano koło 9 godziny byłem w domu z dziećmi, żona zaś poszła do kościoła. W przechodzie wojsk jakiś żołnierz rosyjski z oddziałów piechoty wszedł do naszego domu i ostro zaczął się wywiadywać: Gdzie są wasze wojska. Odpowiedziałem mu, że były tu oczywiście, ale to przed tygodniem, ale gdzie są teraz, nie wiem wcale. Wtedy naparł na córkę mą, Karolinę: Mów, gdzie są żołnierze. Ona mu również odparła: Jeśli tato nie wie, gdzie są, to ja nie wiem tym bardziej. Ten wtedy na nią natarł: To pójdziecie ze mną oboje do mojego komendanta, gdzie na pewno powiecie, dokąd żołnierze ruszyli. Wtedy mnie wypchnął z izby wraz z córką, Karoliną, która ledwie się mogła odziać zarzutką.”[2]
Żołnierz nie przyjął ani ofiarowanej żywności, ani błagania ojca, aby zostawił Karolinę przy dzieciach a poszedł z ojcem, lecz stanowczo żądał natychmiastowego spełnienia rozkazu. Siostra Rozalia, która była wtedy w domu zeznała: „Kiedy żołnierz zażądał stanowczo wyjścia, Sługa Boża zarzuciła pospiesznie kurtkę brata, spojrzała na obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy i razem z ojcem wyszła wypchnięta przez żołnierza z domu. Po wyjściu z mieszkania ojciec chciał iść w stronę wsi i zrobił kilka kroków, ale żołnierz ich zawrócił i rozkazał im ostro: Pójdziemy w stronę lasu. Słyszałam później od ojca, że ojciec kierując kroki ku wsi, chciał w ten sposób ratować Sługę Bożą i siebie. Ja wyszłam za nimi do wrót znajdujących się koło stodoły, płakałam i wołałam: Tatuś wróć się, Karolino wróć się, bo się boję. Ale nikt nie słyszał z ludzi w sąsiedztwie. Wtedy żołnierz odwrócił się ku mnie, pogroził mi pięścią, ale ja jeszcze bardziej krzyczałam. Gdy żołnierz, ojciec i Sługa Boża znikli mi z oczu, bo zeszli na dolinę, wróciłam do domu i kołysałam brata. Płakałam, póki nie wrócił ojciec. Wyjaśniam, że ojciec w czasie całego zajścia był tak przerażony i „struty”, że nie pomyślał i nie polecił mi iść do sąsiadów prosić o pomoc.”[3]
Minąwszy wiejską zagrodę wyszli na puste pola w kierunku lasu. Karolina i ojciec szli jak skazańcy w milczeniu pod terrorem napastnika. Kiedy weszli do lasu, żołnierz przystawił Janowi bagnet do piersi i grożąc śmiercią kazał mu wracać do domu. W późniejszym przesłuchaniu Jan Kózka zeznał: „Gdyśmy przeszli około 500 metrów i weszli w las, powiedział mi: teraz wracaj do domu, do dzieci. Ja wprawdzie chciałem iść z nim, żeby córka mogła wrócić do domu, lecz ten mnie surowo skarcił, grożąc gwerem – jeśli chcesz -krzyknął – to wracaj do domu! A więc wróciłem do domu, a córka moja z płaczem została w ręku żołdaka zatrzymana”[4]. Ojciec musiał w tym momencie szybko wybierać pomiędzy wątpliwym ratunkiem jednego, choćby najdroższego dziecka, a sieroctwem kilkorga pozostałych. Mógłby rzucić się na pomoc dziecku, ale determinacja i wściekłość rozjuszonego żołdaka groziła mu niechybną śmiercią. Po około 25 minutach od rozstania się z ojcem, Karolina po bohaterskim zmaganiu się z agresorem, ucieczce i obronie własnymi rękami przed bronią żołnierza, otrzymawszy sześć ran umiera śmiercią męczeńską, obroniwszy niewinność[5]. O tym dramacie Jan jeszcze wtedy nie wie, przed nim długie dni oczekiwania na poznanie prawdy.
Córka Katarzyna relacjonowała rozmowę ojca z Maciejem Głową, jaka miała miejsce zaraz po jego powrocie: „Maciej Głowa zapytał ojca – co się stało, ale ojciec nie mógł sklecić zdania, tylko powtarzał: W lesie… Karolina… moskal… Był całkiem oszołomiony i trząsł się, nie mogąc mówić dalej. Zaraz poszedł do domu”[6]. Opinia ludzka próbowała oceniać zachowanie Jana Kózki. Tak o tym zeznała córka Rozalia: „Ludzie z początku mówili i dokuczali tatusiowi, że ją zostawił samą z żołnierzem, ale gdy się dowiedzieli, jak do tego doszło, to się uspokoili i wyrażali się, że to było już pewnie takie zrządzenie Boże (…) wyrażali się, że jest męczennicą w obronie niewinności”[7].
4 grudnia ciało Karoliny odnalazł Franciszek Szwiec, kiedy zbierał w lesie drewno na opał. Szybko powiadomił Jana Kózkę, który wozem konnym udał się na miejsce zdarzenia, kilka innych osób poszło inną drogą. Maciej Głowa tak zeznał: „Po przybyciu na miejsce wskazane przez Franciszka Szwieca, zobaczyliśmy tam skostniałe zwłoki Karoliny Kózka, leżące na wznak w lesie. Prawe ramię łokciem wsparte o ziemię z zaciśniętą dłonią, skierowaną ku górze; lewa zaś ręka leżała na ziemi ściskając chustkę z głowy. Łopatą usunęliśmy zamarzniętą ziemię, a na ziemi ujrzeliśmy ślady krwi pod głową i barkami. Ciało zaś owinęliśmy w prześcieradło.”[8] W zachowanych relacjach brak informacji, jak przeżywał te chwile Jan Kózka, możemy się domyślać, że sam moment zobaczenia martwej Córki, podniesienie jej ciała z ziemi i ułożenie na wozie musiało być apogeum ojcowskiego bólu. Czekał go jeszcze pogrzeb i trudny czas ojcowskiej żałoby.
2.3. Aspekty psychologiczne reakcji Jana Kózki na śmierć Karoliny.
Retrospektywna analiza przebiegu zdarzeń związanych z męczeńską śmiercią bł. Karoliny pozwala wyodrębnić kilka istotnych aspektów psychologicznych związanych z przeżyciami jej ojca. Należy do nich stres pourazowy, kryzys psychiczny po zabójstwie osoby bliskiej, żałoba rodzica po stracie dziecka, kulturowo uwarunkowane sposoby przeżywania żałoby charakterystyczne dla pełnionych ról społecznych w tym wypadku pełnionej roli mężczyzny i ojca. Poniżej omówię pokrótce poszczególne zjawiska.
2.3.1. Zespół stresu pourazowego.
Źródłem zespołu stresu pourazowego (PTSD – Posttraumatic Stress Disorder) jest zdarzenie generujące strach o wielkim nasileniu, zdarzenie „katastrofalne, ponad miarę normalnego ludzkiego cierpienia”[9]. Ofiarą PTSD staja się m.in. osoby, które bądź doświadczyły poważnego zagrożenia życia własnego lub życia osób bliskich, utraty dzieci, współmałżonka czy innych ważnych bliskich osób, bądź były świadkiem poważnego zranienia lub zabójstwa, w sposób nagły utraciły dom, jako żołnierze brały udział w dramatycznych bitwach, uczestnicy masowych wypadków, katastrof i klęsk żywiołowych, więźniowie obozów koncentracyjnych, ofiary brutalnych gwałtów[10]. Osoby te przeżywają traumatyczne wydarzenie poprzez uporczywe urazowe wspomnienia, sny, a także poprzez powracające sposoby zachowania, które pojawiły się w kontekście urazowego zdarzenia. Wspomnieniom tym towarzyszą iluzje, halucynacje, epizody dysocjacyjne, psychologiczny stres z objawami fizjologicznymi, bezsenność, problemy z zasypianiem, zaburzenia koncentracji uwagi, wybuchy gniewu. Osoby doświadczające stresu pourazowego unikają również bodźców przypominających traumę, słabnie ich aktywność życiowa[11].
Stres pourazowy pociąga za sobą dwie przeciwstawne tendencje: z jednej strony osoba dąży do ukrycia i zaprzeczania traumatycznym przeżyciom, a z drugiej strony odzywa się potrzeba wyrzucenia z siebie bolesnej tajemnicy. Herman nazywa to zjawisko dialektyką urazu[12]. Na skutek zmian i zaburzeń na poziomie neurofizjologicznych procesów mózgowych i autonomicznego układu nerwowego osoba w stresie pourazowym doświadcza głębokiego cierpienia emocjonalnego przejawiającego się zarówno w wyrazistych reakcjach emocjonalnych (poirytowanie, niepokój, złość, agresja), jak i w unikaniu bodźców związanych z traumą i izolacji, ucieczce od rzeczywistości[13]. Dotkliwe cierpienie osoby doświadczającej PTSD wymaga zarówno wsparcia społecznego jak i profesjonalnej pomocy terapeutycznej.
2.3.2. Kryzys psychiczny po zabójstwie osoby bliskiej
Analiza przeżyć ludzi po zabójstwie bliskiej osoby pozwala wyodrębnić charakterystyczne, powtarzalne (typowe) sposoby reagowania. Pierwszym jest szok opisywany jako poruszanie się w gęstej mgle. Człowiek jednak zachowuje tyle energii, że jest w stanie spełnić zadania związane ze śmiercią bliskiego, zwłaszcza załatwienie formalności pogrzebowych. Charakterystyczne są napawające niepokojem powtarzające się obrazy typu flashback, przywołujące moment otrzymania wiadomości o śmierci tej osoby lub ostatnie spotkanie z tą zmarłą osobą. Bywa, że zwłaszcza w początkowej fazie przeżywania szoku osoba uruchamia mechanizm zaprzeczania rzeczywistości śmierci, ale dość szybko dociera do osoby świadomość realnej śmierci bliskiej osoby. Pojawiają się wtedy liczne symptomy psychofizjologiczne, bezsenność, niepokój, nastrój depresyjny, utrata poczucia sensu życia, ataki płaczu, nasilający się lęk o bezpieczeństwo własne i bliskich, trudności koncentracji uwagi[14]. Szok przeżywany przez bliskich zmarłego jest nietypowy, dlatego że śmierć jest nie tylko nagła i niespodziewana, ale okrutna i gwałtowna, wywołująca silniejsze, cięższe i dłużej trwające reakcje niż śmierć poprzedzona chroniczną chorobą[15].
Drugą reakcją jest dążenie do wyjaśnienia przyczyn, okoliczności i przebiegu zabójstwa, a także gromadzenie informacji o zabójcy. Trzecia charakterystyczna rzeczywistość to pojawienie się poczucia winy, że nie uchroniło się bliskiej zmarłej osoby od tragicznej śmierci. To poczucie winy wywołuje destrukcyjny wpływ zarówno na osobę zmagającą się z tym poczuciem winy, jak i na otoczenie[16]. Gdy ofiarą morderstwa jest dziecko, przeżywana rozpacz jest ogromna. Wyobrażanie sobie tortur, jakie dziecko musiało znosić, uświadamianie sobie, że było torturowane, że w samotności i bezbronności doświadczało śmiertelnego lęku napełnia uczuciem bezradnej wściekłości. Rodzice czują się winni, że ich dziecko zostało zamordowane, a oni wciąż żyją. „Ale najstraszliwsze poczucie winy powoduje myśl, że nasze dziecko cierpiało, a nas przy nim nie było, by go obronić”[17]. Czwarty element reakcji na zabójstwo to gniew zwrócony w pierwszym rzędzie do zabójcy, ale dotyczy także społeczeństwa, systemu prawnego, innych ludzi, czasem kierowany jest do Boga, który dopuścił taki dramat. Piątym składnikiem reakcji na zabójstwo jest pragnienie zemsty, łącznie z pragnieniem zabicia mordercy[18]. Zdarza się, że towarzyszy temu nie tylko planowanie śmierci mordercy, ale i szczegółowe obmyślanie tortur, jakie można mu zadać, żeby cierpiał tak samo jak ofiara. Te myśli budzą lęk, ale na ogół nie są uzewnętrzniane, a osoba mająca takie myśli coraz bardziej zamyka się w sobie i odgradza od innych, aby nie zostały ujawnione jej mordercze impulsy[19]. Choć pragnienie zemsty w takiej sytuacji jest czymś powszechnym, nie wszyscy akceptują u siebie takie myśli. U niektórych pojawia się gotowość przebaczenia zabójcy. Ten niezwykle trudny proces przebaczania poprzedzony jest akceptacją nie tylko śmierci bliskiej osoby, ale także dramatycznych okoliczności tej śmierci. Wyobrażane obrazy zabójstwa powracające w ciągu dnia i w koszmarnych snach, powodują utożsamianie się z myślami i uczuciami zamordowanej osoby[20]. Intensywność tych obrazów, myśli i emocji utrudniają proces przebaczania.
Przechodzenie żałoby po zabójstwie bliskiej osoby dokonuje się w dwóch fazach. W pierwszej, tzw. ostrej fazie dominuje bezradność i wyobrażenia cierpień zmarłej osoby, nieakceptacja śmierci, a zwłaszcza jej nieoczekiwalności i bezsensowności. Druga faza zmierza do reorganizacji, osobie dokuczają sny o osobie zmarłej, gniew na sprawcę i społeczeństwo, które dopuściło do zbrodni, gorycz związana z długotrwałymi procedurami prawnymi oraz unikanie miejsc i przedmiotów związanych ze zmarłym[21].
2.3.3. Żałoba rodzica po stracie dziecka
Przeżycia związane ze śmiercią dziecka, zwłaszcza nagłą, nieoczekiwaną, należą do najtrudniejszych przeżyć człowieka. Choć na przebieg żałoby ma wpływ wiele czynników, takich jak rodzaj śmierci i jej okoliczności, cechy osobowości rodzica, wcześniejsze doświadczenia rodzica, rodzaj uzyskanego wsparcia, to jednak natężenie emocji i przeżycia psychiczne oraz kolejne fazy żałoby są podobne niezależnie od tego w jakim wieku zmarło dziecko[22].
Catherine M. Sanders wymienia pięć faz żałoby po stracie dziecka. Fazy te trwają na ogół o wiele dłużej niż w żałobie po śmierci dorosłej osoby. Podczas gdy w prawidłowym przebiegu żałoba po stracie bliskiej osoby dorosłej trwa od kilku miesięcy do roku, zdarza się, że żałoba po stracie dziecka trwa kilka, a nawet kilkanaście lat[23]. W pierwszej fazie szoku wymienia następujące charakterystyczne symptomy: niedowierzanie, wewnętrzny zamęt, wzburzenie, bezradność, stan alarmu, psychologiczne dystansowanie się. Wstrząs po śmierci dziecka jest wielokrotnie silniejszy w porównaniu z przeżyciami po śmierci dorosłej osoby. Wynika to stąd, że na ogół rodzic nie bierze pod uwagę tego, że śmierć może spotkać tak młodą osobę, a silne związanie emocjonalne z dzieckiem sprawia, że po śmierci dziecka rodzic często czuje się tak, jakby część rodzica niejako umarła wraz z dzieckiem[24]. „Opłakujący zerwaną więź, osierocony opłakuje częściowo także samego siebie, utratę cząstki swego wewnętrznego świata i tożsamości współtworzonej ze zmarłym”[25]. Ponadto rodzic czuje się odpowiedzialny za zapewnienie szczęścia swojemu dziecku; gdy ono umiera, czuje się tak, jakby nie wywiązał się z obowiązku opieki nad nim. Rodzic przeżywa odpowiedzialność za śmierć dziecka tak długo, dopóki nie uda mu się tego poczucia winy przepracować. Wielu osieroconych rodziców, zwłaszcza ojców uważa, że muszą być silni i nie dają po sobie poznać, jak bardzo cierpią. Spora liczba osób w tej fazie funkcjonuje na zasadzie „pilota automatycznego”, są zdolni do działania, ale w zakresie czynności rutynowych, zaś spontaniczność i kreatywność przychodzi z wielką trudnością[26]
W drugiej fazie następuje uświadomienie sobie straty. Dominują wtedy silne doznania emocjonalne: niepokój, nadwrażliwość, gniew, ból, poczucie winy, frustracja, wstyd, konflikty emocjonalne. Stany emocjonalne charakteryzują się dużą zmiennością, można mówić o silnej dezorganizacji emocjonalnej. Najbardziej dotkliwy jest niepokój, lęk, obawy spowodowane separacją. To co dotychczas było postrzegane jako pewne i bezpieczne, teraz wydaje się chwiejne, niepewne, nieprzewidywalne. Pojawiają się wątpliwości, czy decyzje i postępowanie wobec dziecka były trafione. Bezradność wobec tego co się stało prowadzi do wybuchów złości wobec współmałżonka, lekarzy, urzędników i innych spotykanych w różnych sytuacjach społecznych ludzi, Boga. Pociąga to za sobą drażliwość w relacjach i konflikty międzyosobowe. Aktywacja sympatycznej części autonomicznego układu nerwowego powoduje podwyższenie poziomu adrenaliny, co powoduje nadmierną pobudliwość ruchową i kłopoty ze snem. Organizm doświadczający wyczerpania fizycznego i psychicznego zaczyna motywować do tego, żeby oszczędzać siły na dalsze etapy żałoby[27].
Trzecia faza nosi nazwę: chronienie siebie/wycofanie się. Pojawia się wtedy wyraźna potrzeba odpoczynku, wycofania się z kontaktów z innymi ludźmi, spędzania więcej czasu w samotności i większej ilości snu. Zwolnienie tempa fizycznej aktywności przypomina depresję, ale w tym wypadku nie jest to depresja, lecz przyhamowanie, oszczędzanie sił fizycznych i psychicznych na dalsze zmagania się ze stratą. Zużycie sił w dwóch poprzednich fazach pociąga za sobą zmniejszenie odporności organizmu i większą podatność na zachorowania. Problemy zdrowotne są więc dodatkowym sygnałem do zwolnienia tempa, odpoczynku, większej ilości snu[28].
W czwartej fazie następuje powrót do zdrowia. Ten proces zdrowienia następuje powoli, najpierw osoba od czasu do czasu odczuwa jakiś przypływ sił, zaczyna czymś bardziej się interesować, z czasem zaczyna przejmować coraz większą kontrolę nad swoim życiem. Istotne dla tej fazy jest poszukiwanie przez rodzica głębszego sensu w nieszczęściu oraz przebaczaniu osobom czy instytucjom obwinianym za śmierć dziecka, samemu dziecku, gdy uczyniło coś, co przyczyniło się do śmierci (np. nieuwaga, ryzyko), oraz przebaczaniu przez rodzica sobie, że nie uchronił dziecka przed śmiercią. Kluczowym momentem tej fazy jest porzucenie roli rodzica względem zmarłego dziecka. Sanders akcentuje, że z powodu silnej identyfikacji z dzieckiem potrzeba lat pracy rodzica, aby zrezygnować z kurczowego podtrzymywania przez niego swojego związku z dzieckiem. Ale świadome rozwiązanie tej więzi z dzieckiem pozwala rodzicowi na zmianę tożsamości. Może zatem porzucić pełnioną dotychczas wobec zmarłego już nawet kilka lat temu dziecka rolę rodzica i zacząć wchodzić w nowe role. Stopniowo zaczyna interesować się innymi sprawami, pasjami i zainteresowaniami, relacjami z pozostałymi dziećmi a zwłaszcza relacją z współmałżonkiem[29].
W piątej fazie dokonuje się odnowa. Jest ona owocem porzucenia dawnej roli bycia rodzicem dla swojego zmarłego dziecka. Dzięki temu rodzic uzyskuje wewnętrzne pozwolenie na realizowanie swoich wewnętrznych potrzeb. Oprócz aktywności zawodowej podejmuje role oraz działania i zadania, które przynoszą zadowolenie, poczucie szczęścia, niezależność emocjonalną i doświadczenie wolności w robieniu tego co lubi: odpoczywanie, turystyka, hobby, działka, przedsięwzięcia finansowo – gospodarcze[30]. Jest więc to etap zamykania smutku przeszłości i otwierania spojrzenia ku przyszłości.
2.3.4. Kulturowo uwarunkowane sposoby przeżywania żałoby charakterystyczne dla pełnionych ról społecznych mężczyzny i ojca.
Żałoba jest głębokim procesem psychologicznych, somatycznych i społecznych reakcji na stratę. Jednak mimo, że mężczyźni i kobiety doświadczają takiego samego lub podobnego bólu, inaczej do niego podchodzą i odmiennie na niego reagują. Intensywność przeżyć osieroconego ojca w dużej mierze zależy od jakości więzi ze zmarłym dzieckiem, przeżycia w żałobie u matek bardziej zależą od nadziei i oczekiwań, jakie miała co do dziecka w swoim planie życiowym. Zasadniczym sposobem radzenia sobie z żałobą u mężczyzn jest intensywne angażowanie się w różne aktywności domowe i zawodowe, wiążące uwagę i odwracające ją od przeżywanego bólu. Celem tej strategii jest takie zaabsorbowanie się zajęciami, żeby nie mieć czasu na konfrontowanie się z własnymi emocjami i przeżyciami związanymi z żałobą[31].
Inne sposoby radzenia sobie z żałobą to: milczenie (zamknięcie się w sobie, jak najmniejsze wyrażanie smutku), samotność (wycofanie się i izolacja, trzymanie innych na dystans), aktywność intelektualna (w kierunku wyjaśnienia zjawiska żałoby) oraz nałogi (które mają uśmierzać cierpienie zamiast poszukiwać dróg wyjścia)[32]. Wbrew przypuszczeniom, mężczyznom w żałobie towarzyszą intensywne przeżycia emocjonalne, niewielka natomiast jest ekspresja tych emocji. „Obraz mężczyzny w żałobie to człowiek zaangażowany w swoją pracę w samotnej rozpaczy”.[33]
Intensywna kontrola wyrażania emocji na zewnątrz, powściągliwość w wyrażaniu smutku przez mężczyzn wywołują wrażenie, że ich żałoba trwa krócej. Taki obraz męskiej żałoby wynika z oczekiwań społecznych i kulturowych wobec pełnionej przez mężczyznę roli społecznej. Ma on być mocny, odpowiedzialny, stanowczy, zdecydowany, twardy, skuteczny w działaniu, jeśli potrzeba również agresywny, ma być gwarantem stabilności rodziny, zapewnić jej bezpieczeństwo i opiekę. Nic więc dziwnego, że gdy umiera dziecko, czuje się winny, że nie zapobiegł śmierci. Ze społeczną rolą mężczyzny też nie bardzo zgadza się przyznawanie się do słabości, bezradności zagubienia i nieradzenia sobie z sytuacją trudną, presja zewnętrzna nie pozwala też na swobodne wyrażanie smutku i odczuwanie wszystkich pojawiających się emocji. Omawiane powyżej zjawiska Kenneth Doka opisał w kategorii psychologicznego pojęcia disenfranchised grief[34], tłumaczone jako żałoba pozbawiona praw obywatelskich, jako forma żalu po stracie, który nie może być otwarcie wyrażony, odmowa prawa do przeżywania smutku, oczekiwanie, że w obliczu śmierci bliskiej osoby mężczyzna zachowa zimną krew i powinien zapanować nad gwałtownymi reakcjami emocjonalnymi.
- Podsumowanie.
Dramat Jana Kózki wpisuje się w wielką księgę żałoby ojców doświadczających bólu rozstania ze swoim dzieckiem. Ponieważ w dramacie tym występują elementy bardzo wyraziste a równocześnie charakterystyczne i powtarzalne w przebiegu żałoby rodzica (stres pourazowy, kryzys psychiczny po zabójstwie osoby bliskiej, żałoba rodzica po stracie dziecka, kulturowo uwarunkowane sposoby przeżywania żałoby charakterystyczne dla pełnionych ról społecznych mężczyzny i ojca oraz poczucie winy), można Jana Kózkę uznać za reprezentanta ojców w żałobie, za symbol ojcowskiej żałoby. Dlatego ze względów nie tylko duszpasterskich, ale i psychologicznych godny uwagi i wsparcia jawi się projekt wzniesienia w miejscu znalezienia zamordowanej Karoliny Kózki postaci ojca Karoliny w momencie podnoszenia z ziemi martwego ciała swojej Córki. Będzie to materialny, widzialny, dobrze rozpoznawalny symbol ojcowskiej żałoby, który przyczyni się do głębszego rozumienia przeżyć osieroconych mężczyzn i specyfiki ich uwarunkowań, a co za tym idzie podniesienia standardów profesjonalnej pomocy[35]. Z pewnością przyczyni się do dowartościowania żałoby ojca po śmierci dziecka, lepszego rozumienia bólu ojca, a równocześnie pomoże ojcom przeżywać żałobę w pełni, coraz bardziej nabierać przekonania, że jako mężczyzna ma prawo odczuwać wszystkie pojawiające się emocje, ma prawo wyrażać smutek bez ulegania stereotypom i presji zewnętrznej[36], odchodzić od kulturowo i stereotypowo przyjętych form przeżywania żałoby – od powściągliwych w wyrazie, nieuzewnętrznionych do bardziej otwartych, uzewnętrznionych, a tym samym szybciej i skuteczniej przechodzić proces powracania do równowagi po bolesnej stracie dziecka.
[1] Na podstawie: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998.
[2] Protokół z przesłuchania Jana Kózki przez ks. Wł. Mendralę 7 grudnia 1914 r., w: Zeznania świadków wobec Trybunału Procesowego w Tarnowie – Tarnovien. Beatificationis et Canonizationis Servae Dei Carolinae Kózka, Positio, Informatio, Summarium, Litterae postulatoriae, Romae 1980, Summ., s. 316-317, cyt. za: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 185.
[3] Zeznania świadków wobec Trybunału Procesowego w Tarnowie – Tarnovien. Beatificationis et Canonizationis Servae Dei Carolinae Kózka, Positio, Informatio, Summarium, Litterae postulatoriae, Romae 1980, Summ., s. 66-67, cyt. za: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 186.
[4] Protokół z przesłuchania Jana Kózki… , Summ., s. 317. cyt. za: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 185
[5] Por. J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 205.
[6] Zeznania świadków …, Summ., s.113, cyt. za: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 190.
[7] Zeznania świadków …, Rozalia Kózka, Summ., s. 70, cyt. za: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 190.
[8] Protokół z przesłuchania Macieja Głowy z Wał – Rudy nr domu 48, Summ., s. 317, cyt. za: J. Białobok, Błogosławiona Karolina Kózkówna, Rzeszów 1998, s. 197.
[9] M.E.P. Seligman, E.F. Walker, D.L. Rosenhan, Psychopatologia, Poznań 2003, s. 197-198.
[10] Por. tamże, s. 198; D. Kubacka – Jasiecka, Interwencja kryzysowa. Pomoc w kryzysach psychologicznych. Warszawa 2010. s. 423.
[11] Por. D. Kubacka – Jasiecka, Interwencja kryzysowa. Pomoc w kryzysach psychologicznych. Warszawa 2010. s. 423-424.
[12] Por. J. L. Herman, Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi, Gdańsk, 1998, s. 58-61.
[13] Por. D. Kubacka – Jasiecka, Interwencja kryzysowa. Pomoc w kryzysach psychologicznych. Warszawa 2010. s. 416-417.
[14] Por. B. Pilecka, Kryzys psychologiczny. Wybrane zagadnienia. Kraków 2004, s. 161-162.
[15] Por. C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 104.
[16] Por. B. Pilecka, Kryzys psychologiczny. Wybrane zagadnienia. Kraków 2004, s. 162.
[17] C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 104.
[18] Por. B. Pilecka, Kryzys psychologiczny. Wybrane zagadnienia. Kraków 2004, s. 162.
[19] Por. C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 105.
[20] Por. B. Pilecka, Kryzys psychologiczny. Wybrane zagadnienia. Kraków 2004, s. 162-163.
[21] Por. B. Pilecka, Kryzys psychologiczny. Wybrane zagadnienia. Kraków 2004, s. 163.
[22] Żałoba po śmierci dziecka, http://www.poronienie.pl/zaloba/o-zalobie/zaloba-po-smierci-dziecka/ , data dostępu: 2.05.2014.
[23] Por. C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 46,52.
[24] Por. C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 32-35.
[25] B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 570.
[26] Por. C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 32-35.
[27] Por. tamże, s. 36-39.
[28] Por. tamże, s. 40-43.
[29] Por. tamże, s. 46-47.
[30] Por. C.M. Sanders, Powrót nadziei, Gdańsk 1996, s. 49-51.
[31] Por. B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 570-571, 573.
[32] Por. C. Staudacher, Men and Grief: A Guide for Men Surviving the Death of a Loved One: A Resource for Caregivers and Mental Health Professional, 1991, cyt. za: B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 571.
[33] Por. B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 571.
[34] K.J. Doka, T.L. Martin, Understanding the Ways Men and Women Mourn, London 2010, cyt. za: B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 571.
[35] Por. B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 570.
[36] Por. B. Stelcer, Żałoba mężczyzn, „Nowiny Lekarskie” 81 (2012), s. 573.